Strona 2 z 2
ciąg dalszy" />
J.S.:
Dzięki niemalże ojcowskiej trosce o parafię, o jej duchowy rozwój, doprowadza Ksiądz do misji ewangelizacyjnych, które owocują powstaniem kościoła domowego, wspólnot Miłosierdzia Bożego (młodzieżowej i dorosłych), akcji katolickiej, reaktywują się róże żywego różańca, caritas. Święci Ksiądz nowe, przydrożne kaplice: Jezusa Miłosiernego i Matki Boskiej Fatimskiej w Rodzonem, Izydora Oracza w Sampławie. Mimo rozlicznych obowiązków, jakie wynikały z racji posługi kapłańskiej i katechetycznej zawsze znalazł Ksiądz czas, aby poświecić świetlicę, wodociąg, szkołę czy bojowy wóz strażacki.
Proboszcz to przede wszystkim duchowy opiekun, przewodnik, pilot prowadzący pielgrzymkę swoich parafian do Boga, ale też gospodarz i administrator. O jakich przedsięwzięciach zechce Ksiądz opowiedzieć?
Ks. T.W.:
Poza wspomnianym już remontem i zabezpieczeniem kościoła (dach, mury), Bogu dziękuję za ofiarność wiernych, dzięki której można było przeprowadzić posoborową adaptację liturgiczną prezbiterium, chociaż tu żałuję dawnej nastawy ołtarza, ale byłem jako młody ksiądz posłuszny decyzjom dwustronnych komisji konserwatorskich (diecezjalnej i wojewódzkiej). Cieszy też trwałe ogrodzenie terenu przykościelnego, które jest piękną ramą dla tak uroczo położonego kościoła, którego podświetlenie podsunąłem lokalnym władzom. A ostatnim akcentem, tuż przed przejściem na emeryturę, był nowy dzwon w miejsce zabranego przez hitlerowskiego okupanta.
Kronika Parafialna, którą zawdzięczamy „benedyktyńskiej" pracy Pana mgr Mariana Dorawy z Torunia, bezinteresownego autora wielu prac w naszym kościele, zawiera dokonania - nie moje, ale tak ofiarnego tu ludu Bożego, któremu jestem wdzięczny tym bardziej, że jest to przecież część społeczności parafialnej, która zawsze dźwigała ciężar wydatków na te dokonania.
J.S.:
Wielokrotne wizytacje parafii przez księży biskupów zawsze kończyły się dobrymi ocenami. Zaowocowało to przyznaniem Księdzu 1 grudnia 1992 roku tytułu Kanonika Gremialnego Kapituły Kolegialnej p.w. Św. Mikołaja w Grudziądzu. Czy miało to jakiś wpływ na dalszą pracę?
Ks. T.W.:
Z wdzięcznością przyjąłem ten wyraz uznania ze strony Księdza Biskupa. Pozostałem nadal i będę przede wszystkim kapłanem. W samej istocie kapłaństwa Chrystusowego jest największa jego godność i najgłębsza motywacja do pracy w Kościele - tam gdzie Bóg posyła...
J.S.:
Kilkanaście lat temu, po powrocie z Niemiec przenosi Ksiądz na nasze sampławskie podwórko pewne elementy z życia tamtego Kościoła. Może troszkę informacji na ten temat.
Ks. T.W.:
Praca na zastępstwie w duszpasterstwie szpitalnym (klinika w Koln) i parafialnym (Aufenau - na pograniczu Bawarii i Hesji) ubogaciła w doświadczenia. Inne tam warunki pracy niż u nas. Przede wszystkim mała grupa wiernych w „morzu" tych, którzy Boga „nie potrzebują"... Za to ci nieliczni są bardziej świadomi przynależności do Kościoła i swojej roli w nim, niż u nas „masy" wierzących. To pomogło mi zwrócić jeszcze bardziej uwagę na tworzenie i formację u nas grup modlitewnych, duszpasterskich, apostolskich. A z zewnętrznych form zachowań przejąłem stamtąd dostrzeganie od ołtarza nie „gromady" wiernych, ale osobowo człowieka w społeczności, we wspólnocie wiernych, choćby przez sposób pozdrowienia (na początku Mszy Św.) przez życzenia (związane z błogosławieństwem), dostrzeżenie zawsze i przedstawienie drugiego kapłana obecnego w liturgii.
J.S.:
Do innych cyklicznych już wydarzeń można zaliczyć organizowanie balów charytatywnych, wspomaganie najbardziej potrzebujących rodzin, przygotowywanie paczek dla wszystkich dzieci w parafii z okazji Św. Mikołaja.
Ks. T.W.:
Do tych wydarzeń można dodać jeszcze choćby to jedno: od pewnego czasu w obchód Odpustu Św. Bartłomieja Ap. włączono Dożynki z festynem Parafialnym. Wszystko to wytwarzało więź, łączyło, najpierw nas - organizatorów, a także społeczność parafialną, zwłaszcza uczestniczących, przez nich zaś „dotykało" i tych z boku stojących, ewentualnie zawsze krytykujących (- co też może być przydatne...).
J.S.:
Bardzo przeżywał Ksiądz brak dzwonu aż wreszcie w 2005 roku zapada decyzja o wykonaniu odlewu a 29 maja 2006 roku następuje jego poświęcenie. Stanowi on dla nas symbol, zwieńczenie trudnej, niezmierzonej żadną ziemską miarą pracy duszpasterskiej Księdza Kanonika. Mówię tu o pewnym podsumowaniu, bowiem 2 miesiące później przechodzi Ksiądz na emeryturę. Nie jest to chyba najłatwiejszy etap w życiu człowieka?
Ks. T.W.:
Poświęcenie dzwonu, za które jestem głęboko wdzięczny J.E. Księdzu Biskupowi Toruńskiemu, było radosnym przeżyciem Parafian i moim. Piękny, wymowny głos dzwonu osłodził to, co w życiu zwykle przychodzi. Trzeba ustępować miejsca młodszym, i należy to czynić wcześniej niż przyjdzie znacząca niewydolność, bo wtedy szkodzi się sobie, wiernym i zaniedbuje się obiekty sakralne, całe „gospodarstwo Boże". Według zewnętrznego (powierzchownego) spojrzenia i oceny odszedłem za wcześnie. Jednak rozważałem to i biorąc pod uwagę ubywające zdrowie, siły, to, że nie ogarniam już wszystkiego tak, jakby trzeba było, zdecydowałem się prosić Księdza Biskupa o zwolnienie mnie ze stanowiska proboszcza parafii (na 3 lata przed wiekiem w naszej diecezji przewidzianym). Na ile Bóg pozwoli, a nowy Ks. Proboszcz będzie potrzebował, jestem gotów służyć dalej Bogu w tej parafii jako mojej duchowej rodzinie, a na wezwanie też i poza nią. Wszystko w rękach Boga.
J.S.:
Jest grudzień 2008 rok, mija 51 rocznica pracy duszpasterskiej. Drogi Księże, wiem, że w kilku słowach nie da się przekazać wszystkiego, o czym można i trzeba powiedzieć, ale może chwila refleksji.
Ks. T.W.:
W tej refleksji jawi się cała droga kapłańska. Wdzięczność Bogu za dar powołania i uczestnictwa w Chrystusowym Kapłaństwie, za wiernych spotkanych na całej drodze kapłaństwa, za możliwość służenia im mocami Chrystusa, za uroczy Boży Świat dzieci i wymagającą, zobowiązującą młodzież, za więzi i dobro doznane. Jawi się też świadomość własnych błędów, słabości, zawodów sprawianych Jezusowi i ludziom, ale tu też uspokaja nadzieja, ufność w Boże Miłosierdzie i dar ludzkiego przebaczenia. Tak, że w podsumowaniu zostaje wdzięczność, radość i ufność, ufność też wobec zachodu słońca życia, który chociaż jest zachodem, to przecież i nowym wschodem -zatopieniem się w miłosiernej Miłości Ojca (jak zachodzące słońce w morzu...).
J.S.:
Szanowny Księże. Pozwól, że podziękuję Ci tradycyjnym „Bóg zapłać" za wszystko, czym nas obdarzyłeś i „Szczęść Boże" na to, co jeszcze zamierzasz zrobić.
Ks. T.W.:
Także serdeczne „Bóg zapłać" Pani, Droga Pani Jadwigo, i też „Szczęść Boże" - na dalsze „prowokowanie" kapłanów do refleksji nad ich życiem i służbą Bogu w ludziach.
Rozmawiała: Jadwiga Syguła
Foto: Aleksandra Karbowska